niedziela, 17 maja 2015

Na Amen

 - Taki duży, taki mały, może wokalistą być...
Taki gruby, taki chudy, może na gitarze grać!
Taki ja i taki ty w Gazetto grać...
Taki ja i taki ty może świetnym być!

Każdy kocha Rukiego, cudnego i pięknego,
Kocha Rukiego, jak siebie samego...
Każdy kocha Rukiego, cudnego i pięknego,
Kocha Rukiego, jak siebie samego...

Taki duży, taki mały, może w Gazetto być... 
Taki gruby, taki chudy, może sexy być
Taki ja i taki ty możesz na basie grać...
Taki ja i taki ty może perkusistą być!

Kto się nie maluje, ten nie pedałuje…
Każdy j-rocker chodzi na rower!
Tylko malowany jest zadowolony:
Każdy półgoły chodzi wesoły...

Taki duży, taki mały . . .

- Może zamknąć dziób. – warknął Uruha, uderzając hobbita długopisem
- Zerowe pojęcie o sztuce… Zerowe… - wzdychał Ruki, wywracając oczami.
- Miałbyś odwagę z tym wystąpić? – zapytał Kai.
- Oczywiście, że tak.
- I twierdzisz, że fanom by się spodobało?
- Tak?
- Tak?
- Tak.
- NIE.
- Wracaj z tym do domu, a my udamy że zapomnieliśmy. – zakończył Aoi.
W tym momencie do przydomowego studio Kaia wpadł Reita. Ubrany w bordową marynarkę, z włosami zaczesanymi na boki a’la Hitler, udekorowany majtkowo-różowym szaliczkiem. Na nogach miał czarne, wąskie spodnie i brokatowe mokasyny.
           - Rei, co ci zrobili?! – Uruha wstał i wplątał teatralnie ręce we włosy. Ruki podciął mu nogi, sprawiając że wyższy opadł na kanapę.
          - W końcu wyglądasz jak prawdziwy samiec alfa. – klasnął w dłonie Takanori.
          - Wiem. I przygotowałem dla nas projekty ubrań, łącznie z prototypami. – zapiszczał Reita, splatając dłonie w pięści i unosząc zgiętą nogę w kolanie do tyłu. Aoi westchnął przeciągle i zasłonił oczy dłonią. Basista zaczął grzebać w torbie udekorowanej cekinami. Wyjął teczkę i przezroczystą torbę, która przez wpływ zawartości wyglądała na różową.
           - O żesz cholera… - Aoi wytrzeszczył wzrok.
           - Kyrie Eleison. – Kai złożył dłonie na wysokości piersi.
           - Reita, usłysz nas! – kontynuował gitarzysta.
Basista zadowolony z siebie wyciągał z torby kolejne materiały. Siateczki, satynę, jedwabie i koronki. Przywołał palcem Uruhę. Ten niechętnie wstał i podszedł do niego. Reita zaczął wpychać mu na siłę jakieś ubrania i kazał się w nie ubrać. Kouyou spojrzał szczenięcymi oczkami w stronę Kaia, jednak lider tylko się uśmiechnął, nie robiąc absolutnie nic.
Po krótkiej chwili studio zamieniło się w stajnię, a przynajmniej do takich wniosków można było dojść, wsłuchując się w dźwięki, jakie stamtąd dochodziły.

Kouyou prezentował się bez wątpienia zjawiskowo. Spodnie szyte z myślą o Alladynie, do tego nakrycie głowy inspirowane Katarem i futrzany biustonosz. Do tego wysokie, lateksowe koturny. Dużo piórek i brokatu.
                  
          - Ubierać się, muszę was w tym zobaczyć. – rozkazał Reita.

Aoi miał wystąpić w mini. Kiedy zobaczył falbanki i czarne kabaretki, owinął twarz swoim boa i podłamał się na duchu. Jego życie zmieniło się nie do poznania.

A Kai? Kai olał sprawę. Zajął się spożywaniem kolejnego banana. Znał na pamięć całą tabelę wartości odżywczych tegoż owocu. Reita pokazał mu rysunek jego stroju, na co Kai zapchał się bananem w całości. Na rysunku, dosyć krzywym, widniały fioletowe warkoczyki, diadem i kimono w kwiaty.
        - Zdechniesz. W cierpieniu, bólu w AGONII. – syknął Aoi, naciągając spódniczkę na krocze, którego niestety nie była w stanie zasłonić.
 Ruki był szczęśliwy. W amarantowym komplecie czuł się świetnie.
      - Wyglądamy jak… - zaczął Uruha.
      - Jak The Violetta. – dokończył Kai.
      - Jak co? – Reita przekrzywił głowę zdziwiony.
      - Nie oglądacie Violetty?
      - Co to? – zdziwił się Ruki.
      - Nieważne…
      - Koniec tego, rozbierać się. Kto ostatni ten nie idzie do mnie chlać. – krzyknął Aoi i uciekł do pomieszczenia, w którym zostawił ubrania.

***

                          O umówionej godzinie wszyscy zeszli się już do domu gitarzysty. Stół był bogato zastawiony wszelkiej maści alkoholami, co nie uszło uwadze basisty, ubranego już normalnie. Aoi wprowadził bowiem zakaz używania jakichkolwiek różowych przedmiotów w obrębie jego mieszkania.
       - Yuu… Nie chcę nic mówić, ale jakaś koza właśnie żre ci spodnie.
       - Tamara, uciekaj. – ciemnowłosy machnął ręką na zwierzę. Koza zarzuciła łbem i pokłusowała do salonu. Zaraz niestety wróciła z kilkoma innymi. Widząc pytający wzrok przyjaciół, Shiroyama wziął głęboki oddech.
      - Nie przedstawiłem wam ich. Oto Tamara, Pan Guziczek, Kluseczka i Pysio.
Pysio wystrojony był w derkę bogato zdobioną kolorowymi pentagramami, Kluseczka miała obróżkę z odwróconym krzyżem, w który układały się również łaty na ciele Tamary. Pan guziczek miał natomiast obrożę z osiemnastoma dzwoneczkami, oddzielonymi od siebie w grupach po sześć sztuk. Z pyska Pysia zwisał przeżuwany różaniec.
        - Kyrie Eleison – westchnął Kai.
        - Przymknij się, dewocie. – ochrzanił go Takashima, wstając i zmierzając w stronę zwierząt, które powitały go bardzo otwarcie. Tamara zaczęła przeżuwać jego włosy, Pan Dzwoneczek ciągnął gitarzystę za palce, a Pysio usiłował dobrać się do krocza nowego znajomego.
       - Reita, pachołku, zabierz mnie stąd! – Ruki wskoczył basiście na kolana.
       - To ty mnie stąd zabierz. Jeszcze mi zjedzą brokat z butów!
       - Nie zjedzą. Przestańcie się zachowywać jak baby… - westchnął Aoi, obserwując wniebowziętego Kouyou, oddającego się kozom. Kai wyjął krzyż z kieszeni i zaczął się modlić, trzymając go w wyciągniętej w stronę zwierząt ręce.
       - Kai, to tylko kozy…
       - One są opętane!
       - Przyjdźcie jutro na mój mecz tenisa! – zawołał Uruha. – 16:00 na korcie.
       - Uruś, grasz w tenisa tylko ze względu na nazwę? – zapytał podpity już nieco Reita. – Wiesz, tenis-penis. – Kouyou przewrócił oczami.
       - Tia… - Aoi machnął na to wszystko ręką. Oparł się o blat z butelką Tequilli, popijając co jakiś czas. Uruha zajął się zwierzętami. Nie przeszkadzał mu fakt, że pozbawiły go połowy koszulki i paska od spodni. Akira siedział z podkulonymi nogami, walcząc z Rukim o to, kto będzie na kim siedział. W końcu towarzystwo się rozeszło. Kou jak sierotka, bez połowy ubrań, Kai roztrzęsiony, szepczący Skład Apostolski. Na każdą następną imprezę u Shiroyamy zabierał ze sobą habit i wodę święconą.


            
Następnego dnia, mimo kaca i opętań, Gazette zjawiło się na korcie, dokładnie o 16:06. Gdy okazało się, że Takashima ma numer szósty, Kai zemdlał i przez resztę turnieju Aoi musiał nosić go przewieszonego przez ramię. Turniej tenisa był czymś nowym. Gitarzysta próbował już chyba każdego sportu. Począwszy od czasów, gdy zamiatał lód do momentu gdy spadał z konia. Miłość do jazdy konnej mu jednak została, kochał wszystkie stworzenia kopytne, jakie chodziły po Ziemi. Do sportów zimowych zniechęcił się z chwilą, gdy miał na twarzy odcisk kija hokejowego. Amatorska liga koszykówki także była poza jego zasięgiem, ze względu na konieczność kąpania się w jednej łazience z bandą mięśniaków. Z siatkówką skończył, gdy serw o prędkości ponad stu km/h zakończył swoją podróż przez atmosferę na jego twarzy. Tenis wydawał się względnie bezpieczny, chociaż gdyby i z tym skończył nikogo by to nie zdziwiło. Kouyou bowiem, umiał złamać sobie palec grając w ping-ponga. Kiedy i tenis go zniechęci, pozostaną mu tylko szachy. Pokera też już próbował z Reitą, ale odstraszyło go to, że basista wmawiał mu że trzeba się rozbierać. Kiedy Kai się przebudził, Uruha wygrywał szósty mecz sześcioma punktami, co sprawiło, że ponownie stracił przytomność. Mimo braku świadomości, jego wargi poruszały się, bezgłośnie odmawiając jakąś modlitwę. 

Amen.


_________________

Niespodziankowy strzał ode mnie do Was. Mamy niedzielę, więc chyba jest jakiś związek.

5 komentarzy:

  1. Jakiś szczęśliwy dzień dzisiaj, dwie świetne notki :3
    Nie wiem skąd bierzesz takie świetne pomysły, ale bierz je dalej!
    Ah, jutro jadę na nudną, tygodniową wycieczkę >.<
    Jak coś pojawi się w środku tygodnia, to będę gotowa założyć Twój fanklub, ale zdaję sobie sprawę, że masz jakieś zasady ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, dwie notki, bo wczorajszą przeczytałam dziś ;]

      Usuń
    2. Dzięki za komentarz :)
      A prawdopodobnie się pojawi, nie wiem tylko jak z czasem się wyrobię. Zasady? Oj tam. ;)
      I tylko utwierdzasz mnie w przekonaniu żebym nie zmieniała dealera xD

      Usuń
  2. Swietne :) Nic dodac, nic ujac :)
    Pisz dla nas kiedy tylko mozesz ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. 36 years old Research Nurse Bar Kesey, hailing from Gimli enjoys watching movies like "Moment to Remember, A (Nae meorisokui jiwoogae)" and Pottery. Took a trip to Major Town Houses of the Architect Victor Horta (Brussels) and drives a Ferrari 250 MM Berlinetta. kliknij, aby przesledzic

    OdpowiedzUsuń

Skoro już to czytasz, może byłoby warto coś po sobie zostawić? :D