sobota, 3 października 2015

S jak surviv... Szkoła (II)

      - NIE, NIE, NIE! 
To słowo powtórzone trzy razy zatrząsło budynkiem z siłą bliską wybuchowi elektrowni atomowej. Elektrownia ta znajdowała się w mózgu Kaoru i prawdopodobnie właśnie miała awarię reaktora. Nikt nie wiedział co się stało i sądząc po tonie głosu - wiedzieć raczej nie chciał. 
     - A więc kontynuujmy... - uspokoił klasę Miyavi, uczący niespokojną klasę francuskiego. - Dzień dobry! - uśmiechnął się szeroko. 
     - Haaaaa, Bonjour Honey! - odpowiedział Kamijo swoim najwyższym głosem, co spowodowało, że reszta uczniów zwróciła twarze w jego stronę. 
     - Ka... Kamijo... – zaczął nieco zaskoczony nauczyciel, kierując się w stronę bardzo zadowolonego z siebie blondyna. – Czy profesor Kaoru zauważył twoje zdolności? – zapytał.
      - Nie… - odparł uczeń. – Powiedział, że powinienem się zamknąć na ciemnym strychu i zapchać usta skarpetkami… - spuścił wzrok.
       - Miał skubaniec rację. – uśmiechnął się Miyavi i powrócił na miejsce. – Co nie zmienia faktu, że akcent masz niezły.
      - Naprawdę? – Kamijo uniósł gwałtownie głowę, a w jego oczach dało się dostrzec radosny błysk. – Bonjour Hoooooooo…
      - On mi chce pokazać ptaka! – zapłakał Kaoru, wpadając do klasy ubrany w beret, koszulkę w granatowe paski wciągniętą w czarne spodnie i standardowo z bagietką pod pachą.
       - Ptasznika, żabojadzie. – prychnął Hizaki, stając w drzwiach. Na dłoniach spoczywał mu ogromny pająk. Owinął swoje odnóża wokół dłoni nauczyciela biologii, kiedy ten delikatnie go pogłaskał. – Widzisz, Pimpuś? Nie chcą się z tobą bawić… - powiedział do pająka.
        - Zabierz stąd to nieboskie stworzenie! – wydyszał Kaoru, przykładając wierzchnią stronę dłoni do czoła. – Antoinette już prawie zczerstwiała ze strachu…
         - Nie obrażaj Pimpusia!
         - Będę! To potwór!
         - Zżera takie bagietki na śniadanie!
Kaoru zapowietrzył się i omal nie zemdlał.
         - Bierzże swe siedzisko w troki i idź strzyc Szwedów w Warszawie! – fuknął. Przez ten jakże dobitny pocisk Hizaki zaniemówił. Położył sobie pająka na ramieniu i wyszedł z sali, trzaskając drzwiami jak to miał w zwyczaju.
         - Razem z Antoinette zawsze chcieliśmy zamieszkać we Francji… - rozmarzył się właściciel ciemnobrązowej czupryny i iście francuskiego wąsika. – Mamy nadzieję, że profesor nie będzie miał nic przeciwko żebyśmy zostali na lekcji?
Miyavi w tej sytuacji nie za bardzo wiedział jak zareagować. Nie zdążył jeszcze zapoznać się z całym gronem pedagogicznym. W jego oczach instytucja ta, dumnie zwana szkołą, nie była niczym więcej niż spędem psychopatów, którzy uważali że potrafią uczyć. Fizyk po lekcji chował się pod kartonem obszytym sztucznym futrem i wydawał dźwięki silnika biegając po całym pokoju nauczycielskim. Biolog… biolożka… biolog…  Mniejsza. Według Miy
aviego owe coś zachowywało się jak terminator, było jednocześnie mężczyzną i kobietą. Prawdopodobnie rozmnażało się bezpłciowo, przez pączkowanie lub podział komórki. Miyavi nie zdziwiłby się, gdyby okazało się, że komórki mózgu Hizakiego wyglądają identycznie jak komórki drewna o których uczy – zgrubiałe ściany, komórka martwa, pusta w środku. Sądząc po jego elastyczności, w jego zbudowanych ze zwarcicy kości znajdowała się jedynie miazga… Hizaki według nauczyciela francuskiego był wieczną zagadką. Był jednocześnie gigantyczną komórką bakteryjną, która obrażała się gdy ktoś zarzucił jej brak jąder, jak i fałszywym muchomorem. Jeśli chodzi o Kaoru – nie miał zdania. Bał się tego, co nauczyciel i pasjonat sztuki wyczynia z nazwaną ludzkim imieniem bułką. O reszcie słyszał tylko plotki. Na przykład takie że geograf nosi mapę pod spódniczką, a historyk nie posiadł umiejętności mówienia. Drugiego nie potrafił ocenić, ponieważ dostojnik z kruczoczarną, bujną fryzurą faktycznie nigdy nie uraczył nikogo niczym więcej, prócz  ostentacyjnego beknięcia, kilku niemieckich wykrzykników, czy też innego toksycznego wyziewu, co w gronie pedagogicznym było już normą. Co do chemika – wiedział tylko, że to prawdopodobnie on tworzy wszystkie te  środki, z których nauczyciele przygotowują sobie herbatkę. Gość był też jedynym w całej Japonii, który nosi koszulki z napisami takimi jak „5’rybonukleotydy disodowe”, ewentualnie ubiera się w sklepie z merchem Gangu Albanii. 
Tak właśnie rozmyślając, Miyavi skończył dyktować notatkę na temat gramatyki. Krótki dźwięk dzwonka zakończył lekcję i wywołał u niego westchnienie ulgi.

Jeśli chodzi o ulgę, to na pewno nie odczuł jej żaden z uczniów z uwagi na to, że następną lekcją była pierwsza w tym roku godzina geografi. Nie mieli pojęcia czego i kogo się spodziewać, nie wiedzieli czy zakładać maski tlenowe, czy może kaski. Ciężko było wybrać, dlatego Kamijo profilaktycznie wsunął ochronną szufladę do jamy ustnej. Nie pomylił  się w predykcjach, za to pożałował wyboru. Wchodząc jako pierwszy do klasy oberwał prosto w szczękę globusem. Złapał go Ruki i poległ pod wyższym przyjacielem. O nich potknął się Kyo, a cały karambol zwieńczał Masashi niczym stukilogramowa wisienka na torcie. Jeśli chodzi o Rukiego, to wyglądał jakby natychmiast potrzebował reanimacji.
          - Zajmijcie miejsca! – wydarł się nauczyciel. Żeby była jasność – był to kolejny przypadek, kiedy płeć dało się rozpoznać wyłącznie po głosie. Na środku sali pod tablicą stał czarnowłosy mężczyzna w wysokich, białych butach na kilkunastocentymetrowym obcasie, ubrany w obficie zdobioną suknię sięgającą niewiele za kolana. Była w kolorze pudru z elementami pastelowego błękitu i miało się wrażenie, że pochłania osobę wewnątrz, ze względu na swoje kolosalne wręcz rozmiary. Teru zaczął się zastanawiać jakim cudem geograf mieści się w kabinie prysznicowej
 Karambol zaczął powoli powracać do pionu. Zanim Uruha namówił Masashiego plastikowym widelcem do podniesienia tyłka z reszty, Ruki był już na granicy wytrzymałości. Kyo podniósł się jak oparzony, zrzucając wpółprzytomnego Kamijo z drugiego najniższego w towarzystwie.
         - Bo… Bonjour Honey… - wydyszał najbardziej poszkodowany.
         - Honziuh… - odparł Kamijo, podnosząc się powoli i rozcierając bolącą szczękę. Szuflada chroniąca go przed uszczerbkami w uzębieniu chroniła teraz jego język przed umożliwieniem mu prawidłowego wypowiadania się.
         - Zająć miejsca! Bez dyskusji! – wywarczał nauczyciel, tupiąc nogą. Ranni zostali usunięci, a reszta klasy faktycznie wykonała zadanie.
         - Mam na imię Kaya. Będę was uczył o tym, jak piękna jest nasza planeta, jak cudowne są lą…
         Kayi przerwał Meto śmiejący się dziko i hałasujący przy toczeniu globusa przez korytarz. Mężczyzna wyszedł z sali w celu złapania fizyka za włosy i zaciągnięcia go do środka. Ten oczywiście narobił więcej krzyku niż faktycznie  było trzeba.
          - Wieszaj się. Potrzymasz mapę. – rozkazał prowadzący lekcję, wskazując na drążek umieszczony na suficie. Meto podskoczył, przekręcił się na drążku parę razy i zaczepił się o niego kolanami, pozostawiając ręce w pełnym zwisie. – W porządku. Teraz sprawdzimy waszą wiedzę. Kurdupel, do tablicy.
Zin, Ruki i Kyo wstali jednocześnie. 
          - Który? – zapytali chórem.
          - Wszyscy, do cholery. Pomożecie mu. Dwóch staje po mojej lewej i prawej, a trzeci wskaźnik do ręki. – odparł nauczyciel, wygrzebując z falbanek jakiś sznureczek. Podał go Meto. Wiszący podciągnął go, podnosząc suknię belfra do góry. Zin z Rukim odsunęli się na boki, zostawiając Kyo na pastwę losu. Oczom uczniów ukazała się piękna mapa Japonii. – Trzymać boki, głąby!
Salę wypełniły szepty nieco zdezorientowanych uczniów.
            - Pokaż mi górę Fuji.
Kyo wytrzeszczył oczy, odnalazłszy miejsce, w którym góra się znajdowała. Łatwo było przewidzieć, że szczyt ten zostanie przez nauczyciela umieszczony właśnie na gaciach i to w ich bezdyskusyjnym epicentrum. Kyo niepewnie dotknął wskaźnikiem Fuji.
            - Boże, jakby nie było czerwone to byś nie znalazł… - skomentował bezmyślnie Teru, powodując nagły atak śmiechu Meto i reszty klasy. Fizyk puścił sznureczek, odsłaniając poczerwieniałą ze złości twarz Kayi.
             - Powiem Hizakiemu jak mnie traktujecie i nie będzie wam do śmiechu. – fuknął. – A ty, kolego… Bania.
             - Ale…
             - Bez dyskusji. I wyjmij nogi z kieszeni.
Kyo wzruszył ramionami i na wszelki wypadek wyjął ręce z kieszeni. Wrócił do ławki, by zaraz potem wstać i wybiec z klasy ze względu na dzwonek. Prosto na…

Historię.

            - Teru, nienawidzę cię. – Kyo pociągnął za włosy kolegę z klasy.
            - O co ci chodzi? Prawdę powiedziałem.
            - Ale mam kolejną jedynkę. – prychnął. – Nurkujesz, słoneczko.
            - Kto nurkuje? – cień przysłonił niską sylwetkę Kyo i przyprawił go o drżenie swoją barwą. Masashi złapał niższego za ramię i pociągnął w stronę toalety. Bez ceregieli pochylił się, zginając Kyo wpół i wpychając jego głowę do wnętrza muszli. Teru z satysfakcją spuścił wodę.

          Takim oto cudem Kyo wpadł na lekcję spóźniony i z mokrą głową. Teru przybił tylko żółwika ze swoim ochroniarzem i posłał Kyo szeroki uśmiech pełen złośliwości, którą dostrzegał w jego małych oczach tylko i wyłącznie jej adresat.
              - Przepraszam za spóźnienie…
Tu pojawiło się zdziwienie. Historyk ubrany w gotycką suknię i z mocnym makijażem wbił drętwe spojrzenie w ucznia i nagle przeniósł wzrok na ławkę. Powrócił do patrzenia na Kyo i odprowadził go ciemnymi tęczówkami na miejsce. Kiedy spóźniony usiadł, historyk zaklaskał w dłonie, ale jego twarz pozostała kamienna. Mężczyzna podszedł do tablicy i napisał na niej drukowanymi literami:
 „MANA-SAMA”
Wskazał na róg sali, w którym nie wiadomo kiedy pojawił się facet, który faktycznie wyglądał jak facet.
            - Witam klasę. Nazywam się Juka i będę pełnić na tej lekcji rolę tłumacza.
Mężczyzna wstał i usiadł przy biurku. Mana napisał na tablicy wielkie cyfry.
„1939-1945”
Zaczął przechadzać się po klasie. Powoli, dostojnie. Nagle wycelował paznokciem prosto w czoło Toshiyi.
             - Schneller! – warknął. Czarnowłosy na skinienie głową Juki powstał i pobiegł na środek sali. Nauczyciel w gotyckim makijażu wyciągnął z buta niezbyt długi bat. Strzelił nim za rzędem ławek pod ścianą, chcąc przez to powiedzieć osobom z tamtego właśnie rzędu, by ustawiły się pod tablicą. Sam Mana poszedł za nimi. Ustawił się w pozycji strzeleckiej i zaczął strzelać onomatopejami. Z jego ust wydobywały się przerażające dźwięki imitujące wystrzały, wybuchy, eksplozje, krzyki ranionych. Przyłożył ręce złożone na wzór pistoletu do czoła Die’a i wydał odgłos strzału. Die popatrzył się na prowadzącego lekcję, później na rozpaczliwie próbującego mu przekazać żeby upadł Jukę. Niestety informacja nie zdołała dotrzeć, gdyż czerwonowłosy po upływie ułamka sekundy leżał podcięty przez Manę na podłodze. Po chwili podłoga usłana była trupami. Mana dopiero się rozkręcał. Starł datę z tablicy i powiesił na niej mapę starożytnego Egiptu. Zaczął owijać jedynego stojącego Toshiyę bandażami, a kiedy skończył, dla pewności owinął go jeszcze prześcieradłem. Juka spojrzał na zegarek. Wstał i odsunął czarnowłosego od uczniów, sadzając na krześle. Chwycił za jeden róg prześcieradła i zaczął odkręcać i tak już porządnie zakręconego Toshiyę.
             - A więc z dzisiejszej lekcji mieliście wynieść… Może wy mi powiecie co?
Teru podniósł rękę.
             - Kamijo? – wskazał na zemdlonego przyjaciela.
             - Nie do końca… Mieliście wynieść że w sumie to była wojna i Egipt, ale Egipt był wcześniej i był też na wojnie, czyli w sumie to Mezopotamia nie istniała, bo Aleksander Wielki stracił konia… Rozumiecie?
              - Tak jest, panie psorze. – odezwały się zwłoki. Odkręcony Toshiya upadł obok nich zmarnowany i wyczerpany mękami życia codziennego.
_______________________
Wracam z notką po dłuższej niż ostatnio nieobecności. Dodałabym ten post w zeszły czwartek gdyby nie fakt, że przy czterech treningach tygodniowo, wiecznym truciu że nie dostanę się do wybranego LO i paru innych sprawach wracam do domu i nie mam siły ruszać palcami na klawiaturze. To lenistwo... :'') A pomysł w głowie siedział, tylko czasu było brak.
Nie mam pojęcia jak wyjdzie z następnym opowiadaniem. Myślę, że powinno być najpóźniej za dwa tygodnie, nah. Fizyko, biologio, chemio, dziękuję.

A, no i jest jeszcze jedna mała sprawa. Stuknęło 5 000, oł je. *otwiera szampana*
Dziękuję i zapraszam do tej rubryczki przeznaczonej na Wasz komentarz. Do napisania ^^

3 komentarze:

  1. Po przeczytaniu Twojego bloga moje życie już nigdy nie będzie takie samo.
    Ale fajnie jest spojrzeć na świat jrocka, gdzie każdy muzyk jest imbecylem i idiotą. A Hizaki-brak słów XD
    Weny życzę :3
    Hime

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę, zmieniam życie ludziom ._.
      Hizaki jest ewidentnie gwiazdą - dlatego padło na niego xD Dziękuję za komentarz, mam nadzieję że zostaniesz na dłużej ^^

      Usuń
  2. Harrah's Cherokee Casino & Hotel - MapYRO
    Get directions, reviews and information for Harrah's Cherokee Casino 오산 출장안마 & Hotel in Cherokee, 군산 출장샵 NC. 오산 출장안마 Harrah's Cherokee 파주 출장안마 Casino and Hotel, Cherokee, NC 화성 출장마사지 28719.

    OdpowiedzUsuń

Skoro już to czytasz, może byłoby warto coś po sobie zostawić? :D