piątek, 7 sierpnia 2015

Rolnicza Rola Rolnika

     Jedzie Gackt przez wieś. Setki jeńców wiezie. A przez dziurkę, jeńcy ciurkiem sypią się za Gacktem.
    - Dzień dobry. Chciałbym kupić ciągnik. - Gackt zdjął okulary i zawiesił je na dekolcie koszulki. Sprzedawca popatrzył na niego niemo i sarkastycznie pytając go wzrokiem, czy dać do tego frytki. Mężczyzna wyszedł zza biurka i zaprowadził Okabe do hali, w której znajdowały się maszyny.
    - Co konkretnie pana interesuje? Ursus, Belarus, T...
    - Czarny.
    - Słucham?
    - Czarny. Musi być czarny.
Sprzedawca znów przekrzywił głowę i popatrzył na wokalistę jak na kogoś, kto właśnie powiedział mu że wyewoluował z ziemniaka. Ten jednak stał niewzruszony i z pewnością siebie wpatrywał na hali pojazdu w kolorze węgla. Minutę zajęło mu znalezienie jedynego okazu w takim kolorze.
    - Ile płacę? - zapytał z uśmiechem Gackt.
    Kiedy uszczęśliwiony wyjechał z salonu, podbiegła do niego ciemnowłosa i blada... kobieta? Ubrana była w gotycką suknię.
     - Mana-sama?! - zapytał Gackt.
     - Nie, twoja stara. - odpowiedział Mana, z lekkim uśmiechem na ustach.
     - Wskakuj na ciągnik, lasia. - Okabe spojrzał zza okularów na znajomego i gestem dłoni zaprosił go do środka.
     - Mała....eeee... Mana...? Lubisz raperów? - zapytał kierowca po kilkunastu minutach jazdy.
     - Nie nazywaj mnie "mała", mały. Lubię.
Gackt ucieszony znalezieniem Many w lesie i wiezieniu go na pokładzie swojego nowego wózka może zaprezentować swoje umiejętności wokalne.
Ciągnik.
Kupiłem czarny ciągnik
Kupiłem czarny ciągnik
Kupiłem czarny ciągnik
Kupiłem czarny ciągnik
Kupiłem czarny ciągnik
Kupiłem czarny...
Alufelgi, ciemne szyby...
Zawsze chciałem mieć takie coś,
Właśnie po to, by wozić ...
    - Jasna cholera, zamknij się. - Mana-sama wplótł palce we włosy.
    - Nie rób tego! - krzyknął Gackt dramatycznie.
    - Czego? - zapytał zdziwiony gitarzysta i spróbował wyjąć rękę ze swojej fryzury. Skończyło się to mizernym skutkiem, gdyż ręka bruneta nieugięcie tkwiła w bujnym tapirze. - Zawsze to się tak kończy... - westchnął gitarzysta.
    - Na stanik Hizakiego, cóż to za hołota! - wypowiedział niezidentyfikowany głos z pola. Głos widocznie nie był świadom tego, co ściągnął na siebie wywołując w tym momencie imię samego strachu. Demona. Czy to nie ciekawy zbieg okoliczności, że czytając apokalipsę świętego Jana od tyłu, przy biblii obróconej do góry nogami znajdzie się wszystkie litery, składające się na Jego imię. Gackt zatrzymał ciągnik i wyłączył silnik.
    - Któż odezwał się pośród tychże łanów złocistych?
    - Nie pierdol, daj browca.
    - Uruha? Co ty robisz na polu? - zapytał wokalista.
    - Daj. Browca. Nie wiem skąd tu jesteś, ale musisz mieć browca.
Kiedy blondyn wskoczył na ciągnik, Mana podał mu puszkę piwa, a wokalista ruszył w drogę.
    - Fajny wóz. Ile pojemności?
   
Czterysta.
Pojemność dwa czterysta
Pojemność dwa czterysta
Pojemność dwa czterysta
Pojemność dwa czterysta
Pojemność dwa czterysta
Pojemność dwa czterysta
Pojemność dwa czterysta
Pojemność dwa....
Siedem jeden ma do setki...
Zawsze chciałem mieć takie coś,
Właśnie po to, by wozić .

   - O, stary, było mówić, że to piwo tak trzepie. - Kouyou spojrzał na etykietę trunku, na którym widniał jak wół napis "bezalkoholowe". To oznaczało, że Gackt rzeczywiście potrafił śpiewać także w ten sposób. Owszem. Potrafił. I to bez zastosowania nawet najmniejszych ilości napojów z zawartością tych jedynych, prawilnych procentów. 
     - Jak tam nagrania? - zapytał Mana, spoglądając na Uruhę.
     - Jakoś. Ostatnio Reita z Kaiem spili się winem mszalnym i w jednej piosence mamy Bogurodzicę w tle... Co ci się stało? - blondyn wskazał na rękę niezmiennie od pewnego czasu przyklejoną do głowy Many. 
     - Jak by to ująć... Error 404.
     - Rozumiem. To tak jak kiedy Ruki u mnie nocuje i mam rury pozapychane brokatem. - parsknął Uruha, przeczesując włosy. - Problemy techniczne. - mruknął cicho.
     - Gackt? W ogóle to jakiej marki jest ten twój cią...           
Nie jest to zwykły Ursus, mamy skórę i komputer,
Klimatyzę, serwo, wiatrak, szyber, kółko z futer
Piskacz piszczy, aż oponki się topią
A ty miła sprawdź czy ma niezłego kopa
- A.... Dzięki. - odparł Mana. A gdzie jedziemy?
Zabiorę cię do siebie
Zabiorę cię do siebie
Zabiorę cię do siebie
Zabiorę cię do siebie
I w oborze obok niego...
Kwadrans później Gackt razem z dwojgiem gitarzystów z tyłu zajechał na swoje podwórko. Wjechał do obory i zamknął bramę na kłódkę.
Jednak kłódka przed demonami nie chroni. Kłódka nie chroni przed złem.
Wyciągnął Manę i Uruhę z ciągnika i posadził na stogach siana. Trzymał siano tam gdzie swoje ciągniki tylko dlatego, żeby nie było im zimno. To wcale nie tak, że wszyscy uważali go za dziwaka. W tym sęk, że było to całkiem normalne. Przynajmniej dla niego. Dla kogoś, którego jedyną rodziną są jego własne kombajny i zestaw pługów. W takim też towarzystwie Okabe się obracał, dlatego właśnie nikt nie miał mu tego za złe, ani nawet nienormalne. W sumie, to nikt nie miał nic przeciwko, bo nikt o tym nie wiedział. Do teraz.
      - Dlaczego trzymasz maszyny na słomie? - zapytał Mana-sama, układając się wygodnie z ręką bezustannie wplecioną we włosy. Okabe zaczął swój wywód na temat samopoczucia maszyn.
     
       Tym czasem czyste zło we własnej osobie siedziało pod kombajnem. Ktoś go wezwał, więc przybył. Ktoś stroi sobie z niego żarty, bo wezwał go na daremno. Ktoś poniesie karę. Hizaki wyciągnął telefon i zadzwonił po resztę Spółki. Jego odwiecznym sposobem na zmuszenie ich do bycia na miejscu w pół godziny był fakt, że jeśli tak się nie stanie, kara będzie bardziej sroga niż mogą sobie to wyobrazić. Nikt wolał nie próbować.


***

    Odkąd w sali prób The Gazette zanotowano nieobecność gitarzysty, a Aoi wypatrzył za oknem wojskową furgonetkę opatrzoną napisem SPA z Yukim za kierownicą, zapanowało ogólne poruszenie. Wiedzieli, że Uruha jest na wsi Gackta. Wiedzieli też, że wieś znajduje się dokładnie w tamtym kierunku, w którym zmierzała furgonetka.
    - Kai, prowadzisz. Do samochodu! - wrzasnął Ruki. - Aoi, pakuj kozy!
Gitarzysta nie czekał długo. Tamara i Pysio siedzieli po chwili w bagażniku, liżąc wesoło szyby. Wesoło, ponieważ ślady ich języków układały się na kształt pentagramów. Kai usiadł za kierownicą, ale nie ruszał.
     - Ruchy! - warknął Reita, poprawiając bandanę z Hello Kitty.
     - Nie mogę, piłem!
     - Co?
     - Wino!
     - No błagam, pijesz tylko mszalne... Ruszaj bo Aoi da ci kozę na kolana.
Nie trzeba było tego perkusiście dwa razy powtarzać. Po chwili pędzili na wieś Gackta z prędkością bliską dwustu kilometrów na godzinę. Kai wiedział, że pokuta będzie cięższa niż zwykle.
     - Boję się o niego... - mruknął Reita. Przejechał palcem po policzku, zbierając obsypany z powiek brokat.
     - Zwyciężymy Cthulhu raz na zawsze. Zobaczycie. - stwierdził Ruki.
     - Zaatakujesz tego mistrzowskiego separatystę pilniczkiem czy lakierem do paznokci? - Aoi uniósł kpiąco brew.
     - Twoją aortą, kasztanie. - syknął wokalista i odsunął się od machającej jęzorem Tamary. Taka już była zależność. W Mejibray jęzorem macha Meto, w D'espairsRay Zero, a w Gazetto zastępczyni wokalisty - Tamara.
      Nie minęło pół godziny, a różowy van w brokatowe krzyże z różańcem na lusterkach zajechał na pole przy posesji Gackta. Kiedy Aoi wysiadł i otworzył bagażnik, dumnie wytarabaniły się z niego dwie kozy. Wszyscy stanęli z dumnie uniesionymi głowami, wyglądając jak aktorzy ze starych, dobrych westernów. Wsłuchiwali się w złowrogą ciszę. To oznaczało, że zło wisi w powietrzu.

***

     - Zabraliśmy to MP5, M16, M4 i dwa AK, a do tego P99, o które prosiłeś... - mruknął Kamijo, taszcząc walizki z karabinami w stronę ubranego w rosyjski mundur Hizakiego. Ten otworzył arsenał i zaczął się zastanawiać. Wziął P99 i wsunął do kabury, a przez ramię przewiesił sobie M16 i ulubionego kałacha.
     - Resztę schowaj.
     - Co? A my?
     - Mięso armatnie nie strzela. - wyszczerzył się długowłosy. Zabrał ze sobą kilka zapasowych magazynków i ruszył do budynku, w którym zamknął się Gackt. Krótką bronią przestrzelił kłódkę. Jedynie krótka nie była repliką na plastikowe kulki.
      Mana i Uruha podskoczyli, słysząc strzał. Gackt zaczął piszczeć.
      - Kobiety i dzieci! Kobiety i dzieci najpierw!
      - Jezus, człowieku, opanuj się. - Uruha wywrócił oczami.
      - Nie wzywaj Pana Boga na daremno. - rozległ się głos Kaia. Kouyou zorientował się, że jego zespół właśnie wchodzi przez okno  budynku.
      - Na zeza Hizakiego, co wy tu robicie?
      - Nie wzywaj Pana Boga na daremno.
      - Kai, daj mi spokój. - gitarzysta popatrzył na przyjaciela. Z jego miny wyczytał tylko przerażenie.
      - Tego nie mówiłem... Ja...
      - Raz i dwa - Hizaki już cię ma.
        Trzy i cztery -  zaraz ci łeb odstrzeli.
        Pięć i sześć - krzyż ze sobą nieś.
        Siedem, osiem - myśl o swoim losie.
        Dziewięć, dziesięć....
       - TAMARA DO ATAKU! - wydarł się Aoi. Koza zabeczała i położyła się na ziemi. Aoi westchnął boleśnie. W tym czasie, Hizaki trzymał już Uruhę na muszce. Zza niego wyłonilisię kolejno Kamijo, Teru, Yuki i Masashi.
      - Dzieci drogie, nie osmieszajcie się. - Teru wywrócił oczami. Nikt nie musiał wiedzieć, że nie skończył trzydziestu pięciu lat.  I nikt nie wiedział
     - Hizaki, proszę, uspokój się. Co ci zrobił ten człowiek?  - zapytał Yuki. Gackt stal otumaniony i wpatrywał się w całą scenkę, jaka odgrywała się bezpośrednio pod jego nosem.
W tym czasie Mana-sama otworzył szerzej bramę i właśnie opuszczał garaż ciągnikiem Okabe.
    - Sayonara, misie! - krzyknął i opuścił garaż jak najszybciej się dało. Hizaki wrzasnął i zaczął strzelać z jednego karabinu do Many, a z drugiego do Uruhy. Gitarzysta zawył z bólu, po czym uciekł między swoich i schował się za Rukim. Wyglądało to dosyć sympatycznie ze względu na kontrast jaki stanowił wzrost obydwojga. Gackt zaś, zauważywszy brak ciągnika uklęknął na ziemi i jęknął teatralnie. Kai przyklęknął obok i zaczął się modlić.
    Od tej pory, kiedy we wsi ktoś widzi czarny ciągnik zwykle ucieka. Czerń stała się symbolem końca. Końca i Many-samy.
    Gdy Hizakiemu skończyła się amunicja, oklapł zrezygnowany na podłogę. Westchnął żałośnie i przypatrzył się uważnie klęczącym oraz obydwu zespołom. Pokręcił głową i zabezpieczył broń.
    - Nie wiecie co tracicie. Oj, nie macie pojęcia...
Ruki spojrzał na Reitę, Aoi na Tamarę, a Uruha na widły.
   - Hizaki? - zaczął jasnowłosy gitarzysta.
   - Tak?
   - Dlaczego jesteś aż tak opętany?
   - Ignoranci... - długowłosy pokręcił głową. Czuł się nierozumiany.
   - A ty Gackt? Po cholerę ci był ciągnik? - Ruki przekrzywił głowę i kopnął Pysia, który próbował mu zeżreć buty.
Zawsze chciałem mieć takie coś,
Właśnie po to, by wozić ją!
_______________________
KORO RUSZYŁA DUPĘ!
Jest tygodniowy odstęp! Yay. Powrót do regularnych założeń.
Zgadzam się, że zrobiło się nudno. Wkurza mnie to, ale zwyczajnie non stop jestem wyjazdowa i nie mam jak pisać. Ta notka jest napisana w całości na telefonie, dlatego wybaczcie błędy w formatowaniu i jakiekolwiek inne. Nienawidzę pisać na telefonie, grr. Ale jak jest W
wena to trzeba rwać! Wracam do cotygodniowych notek. Nie ma sensu obiecywać, że będę dodawać częściej, bo napisanie opowiadania zajmuje mi minimum dwa dni, a przy tej ilości czasu jaką mam teraz... W sam raz. Poza tym są wakacje, nie myślę i nie chcę zjeść sobie wszystkich pomysłów. *ma zaplanowane 10 opowiadań do przodu*
Dzięki wszystkim komentującym! Jedno wbiło mi się pamięć.
Militarne RP Saggie. Wiesz jak bardzo mnie tym zaintrygowałaś? x'D
Miesiąc został. MIE-SIĄC. Dlatego za miesiąc prawdopodobnie zacznę  szkolną serię. Taki mały spoiler, bo tak. Miłego dnia! ^^'
Teraz tak. Mała reklama. Blog Syo - osoby, która jest często źródełkiem weny (tak, jesteś XD)
>>MY DARK BOX<<
*notka dodawana w bólach i cierpieniach braku zasięgu

3 komentarze:

  1. Tymczasem Saggie również ruszyła dupę i próbuje skomentować.
    Hihi, przeczytałam notkę wczoraj w nocy, o godzinie, o której przyłapanie mnie z telefonem w ręce skończyłoby się dla mnie powolną śmiercią w męczarniach, jednak nie ma się co przejmować.
    Mam taki dziwny nawyk, że zanim cokolwiek przeczytam, przewijam to do końca, (przez co zazwyczaj psuję sobie radochę z przeczytania zakończenia i inne takie), i stwierdziłam ,,Jejku, ile tu tegooo~!''
    Byłam uzbrojona w tłumik, (maskotkę szczura) który idealnie sprawdził się w swojej roli, przydał się już na początku - Gackt chcący kupić maszynę i ciągnikowa piosenka niesamowicie przypomniała mi szkolny lip-dub.
    Blada ,,kobieta'' w gotyckiej sukience. Fakt, że czytając słowo ,,Mana-sama'' o 23 i to, że moją pierwszą myślą było ,,He...? Moi dix cośtam?...'', jest najlepszym dowodem, że jakimś cudem, potrafiłam łączyć fakty o tej godzinie i mimo upału zachowałam jakieś resztki mózgu! Oczywiście, jak zwykle nie pamiętałam tej nazwy, ale to naprawdę malutki szczegół.
    ,,Na stanik Hizakiego'' i ,,na zeza Hizakiego'' wyrzuciło z mojej głowy ,,na przenajświętszą opaskę Reity!''. Gratuluję! *Niesie Nagrodę Główną* Jednak nie będę tego nadużywać, bo nie ma co wzywać pana swego nadaremnie.
    Swoją drogą, parę dni temu czytałam o apokalipsie w ilustrowanej Biblii dla dzieci, przez co kolejny raz stłumiłam śmiech szczurem.
    ''Zwyciężymy Cthulhu raz na zawsze. Zobaczycie'' - tu pozwoliłam sobie na pisk godny napalonego fangirla zmieszany ze dzikim chichotem, dzięęękuję. XDDDDD
    I tak Saggie złamała zakaz na używanie emotikon.
    I ręka Many, tkwiąca w fryzurze. Twoje pomysły są po prostu genialne.
    Naprawdę lubię gazettowe kozy. Tamara jakimś cudem skojarzyła mi się z ,,Czarną Kozą z Bórów z Tysiącem Młodych'', to pewnie wina tych pentagramów....
    Podziwiam Cię, że napisałaś to na telefonie. Kiedy ja tak próbuję, dostaję szału po paru minutach... Zauważyłam jedynie ,,sir'' zamiast ,,się'', i to chyba tyle. C;
    Co do RP, serio? XD Nie-J-Rockowe Sensei i Kapral próbowały przechwycić obiekt znany jako Hizaki. XDD
    ,, - Sensei, melduję, iż obiekt znajduje się za zasłoną prysznicową!
    - Proszę zdobyć obiekt za wszelką cenę, Kapralu! *piszczy Saggie-sensei*
    - On stawia opór! I gryzie! *Nadajnik wypada jej z rąk*''
    Mniej więcej takie rzeczy się tam działy. *robi facepalm*
    Szkolna seria? Hoho, czekam z niecierpliwością. ;D
    I zaraz wejdę na blog osoby, która jest często Twoim źródełkiem weny. ;3
    Bóle i cierpienie braku zasięgu? Łeh, coś o tym wiem. D;
    Weny życzę~!
    Aha, przepisałam sobie Hizasiową wyliczankę do zeszytu. XD





    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hizasiowa wyliczanka to czysty plagiat z "Koszmaru z ulicy wiązów" :c Aż tak kreatywna nie jestem, poza tym wizja nożopalczastej królewny jest na tyle zabawna, że nie mogłam jej sobie odmówić...
      Twoje komentarze są tak długie, że czasem nie wierzę, ale nie powstrzymuj się, lubię je czytać :D Za Cthulhu to ja dziękuję >3

      Usuń
  2. Piszę trochę późno, bo ostatnio jestem poza domem >.<
    Opowiadanie świetne, te teksty mnie rozwalają ;]
    Powalają mnie również kreatywne tytuły XD

    OdpowiedzUsuń

Skoro już to czytasz, może byłoby warto coś po sobie zostawić? :D