środa, 15 lipca 2015

Sabotaż (I)

      Dwa zespoły. Dwoje ludzi. I jedno łączące ich uczucie.
Brzmi jak zapowiedź plagiatu Romea i Julii. Tyle że uczuciem nie była miłość, o nie. Gdyby Zero poczuł coś do Meto, ten zapewne odgryzłby mu to i owo, poczym powiesił sobie nad kominkiem niczym myśliwi wieszający trofea wojenne.

         Mia rozsiadł się w fotelu i zabrał się za oglądanie telewizji. Ostatnio nie mógł się oderwać od programów pokroju „Wiem, co jem” oraz audycji Hardkorowego Koksa, gdyż twierdził że były niesamowicie motywujące. Meto obserwował go spod stołu. Nudziło mu się. Miał nadzieję, że odkąd zamieszkają wszyscy razem będzie trochę ciekawiej. Mylił się. Koichi zabraniał mu skakać po meblach i chodzić w durszlaku na głowie. Tak samo zabrał mu jego ulubiony tłuczek. Perkusista czuł się rozgoryczony faktem odebrania mu rodziny przez najlepszego przyjaciela. Różowowłosy trzymał wszystko w komodzie opatrzonej napisem „Nie dla Meto”. Tłuczek, durszlak, przepychaczkę i szczotkę do kibla. Ostatnim perkusista lubił sobie czasem umyć zęby, więc schowanie tego przedmiotu było raczej gestem troski ze strony basisty. Ale wróćmy do Meto.
Perkusista siedział skulony pod stołem i tęsknił za durszlakiem. Tsuzuku spał w pokoju praktykując swoje satanistyczne pozycje. Mia wpatrywał się w stary telewizor, a Koichi usiłował naprawić wentylator młotkiem i taśmą izolacyjną. Jak można się domyślić szło mu dosyć mozolnie. Po dosyć długim czasie siedzenia i wpatrywania się w szklany blat stołu Meto postanowił wyjść. Pogalopował na czworaka do swojego pokoju wyglądającego raczej jak skład szczotek, które perkusista testował na zębach i wykorzystywał do robienia peruk oraz jako symulator kochanki. Założył zrobioną swego czasu z folii aluminiowej spódnicę, żakiet z kapsli i koszulkę z worka na ziemniaki. Pod stertą szczotek i wiader znalazł dwa glanokalosze w niebieskie pająki. Wziął z szafy mopa i był gotowy do wyjścia. Taktyczny mop to przecież podstawa. Opuścił apartament z klasą, ciągnąc za sobą mop. Po drodze zatrzymał go jednak Koichi.
         - Ty chcesz tak wyjść? – zapytał z kpiącym uśmiechem na twarzy.
Meto w odpowiedzi podciął go kijem i zatrzasnął za sobą drzwi. Ruszył przed siebie, szukać nie wiadomo czego.

           Tym czasem w podobnych warunkach żył Zero. Żadnych małych przedmiotów na widoku, reszta domowników koniecznie w ciasno związanych włosach. Większość mebli spryskana sprejem odstraszającym zwierzęta, a podłoga myta wodą z dodatkiem cytronelli. Basista miał jedną niebezpieczną przywarę. Obgryzał i lizał wszystko co się da. To co się nie da też. Karyu, Hizumi i Tsukasa zdecydowali, że zamieszkają razem, by łatwiej było upilnować basistę, mieszkanie oraz wzajemne bezpieczeństwo. I udało im się to całkiem nieźle. Zero od pewnego czasu gryzł tylko kalosze kupowane specjalnie z myślą o nim w sklepach z chińską tandetą za grosze. Do pewnego momentu, w którym odkrył dobry kawałek ściany. Właśnie zajmował się obgryzaniem jej i myśleniem o tym, jak bardzo jego życie jest złe i niesprawiedliwe, że musi zajmować zęby tą niesmaczną gumą, a przysmaki pokroju gipsu zostały mu odebrane przez Karyu z jego sprejem o smaku surowego karpia. W całym domu śmierdziało rybą i Tsukasą. Tsukasą, ponieważ perkusista był typem niezdolnym do wszechstronnego korzystania z łazienki. Do kąpieli namawiał go Hizumi. Kijem hokejowym. Mimo to, jeśli Tsukasa był w pobliżu nie dało się o tym nie wiedzieć.
        - SPACER! – krzyknął Zero, odgryzając kawałek różowego kalosza.
        - I tak nie poruchasz! – krzyknął z łazienki Tsukasa. Chwilę później słychać było uderzenie kijem w płytki.
        - Do wanny, chodząca szambiarko! – krzyczał Hizumi wymachując kijem i wiadrem.
Basista schował dziecięcy bucik za pazuchę i opuścił apartament. Po drodze wpadł na sąsiada w żakiecie z kapsli.
        - Am, am. – zachwycił się Zero. Meto spojrzał się na niego i przyjął pozycję do walki mopem. – Laleczka być spokojnie!
Meto przeciął mopem powietrze i wydał z siebie gardłowy pomruk. Wiedział, że stosunki sąsiedzkie między Mejibray, a D’espairsRay nie wyglądały zbyt dobrze i starał się strzec swojej dumy.
        - Jak oni cię traktować? – zapytał Zero, odwracając się, by mieć pewność że drzwi są zamknięte. Meto przekrzywił głowę i usiadł na podłodze.
        - Meto nie skakać po meblach. Meto nie biegać tłuczek. Meto kochać tłuczek! Meto nie biegać durszlak. Meto nie dręczyć Tsuzuku… Meto mieć dość! – perkusista zgniatał w dłoni rąbek aluminiowej spódniczki. – Ty mieć podobnie? – spojrzał na niego smutno, niechlujnie wymalowanymi, a raczej wymazanymi oczami. Makijaż, mimo że był całkiem świeży, wyglądał na celowo rozmazany. Oprawa oczu Meto była całkowicie czarna, oczywiście odpowiednio roztarta. Dodatkowo doklejone sztuczne rzęsy o długości kilku centymetrów i usta sprawiające wrażenie, jakby malowała je pięcioletnia makijażystka próbująca raczej nakarmić bruneta pomadką niż je pomalować. Na uwagę zasługiwały również trzy, tapirowane kiteczki na głowie perkusisty. Tak, trzy. Na czubku głowy i po obydwu bokach. Romantyczna fryzura, jak by nie patrzeć. Dawała mu look w stylu „Gnijącej panny młodej”.
           - Tak! Nie obgryzać, nie lizać! Mieć dooooosyć! – Zero otrzepał się, opadając na podłogę naprzeciwko Meto. – Zero chce zemsty… - syknął sam do siebie.
           - Meto chce pomóc Zero, jak on pomoże Meto. – odpowiedział mu perkusista, wplatając palce w mop.
           - Chodź! – Zero pociągnął go za kiteczkę i pobiegł po schodach. Zaprowadził nowego znajomego kilka pięter niżej, do jakiegoś ślepego zaułka. Posadził go na podłodze.
           - A więc… - zaczął.

Kilkanaście minut później, apartament Mejibray.
       Blondyn wpatrywał się w ekran, na którym prowadząca program rozpływała się na temat tego, jakie płatki zbożowe najlepiej kupować i które są najzdrowsze. Nagle coś wydało z siebie pstrykający dźwięk, a telewizor zatrzeszczał. Staromodne pudło poruszyło się.
 
         - Meto, zostaw ten telewizor... - westchnął gitarzysta. 

         - Meto wyszedł z domu. - oświadczył Koichi, dosiadając się do przyjaciela. - A co chciałeś? 

        - To w takim razie co rusza telewizorem...?
 
        - Tsuzuku, zostaw to... - mruknął Koichi z rezygnacją w głosie. 

        - Co? - wokalista wyjrzał z kuchni brudny od mąki. Nagle coś huknęło i wysiadł prąd w całym apartamencie. Wszechobecna cisza opanowała pomieszczenie. 

       - COŚ RUSZA TELEWIZOREM! - zapiszczał Mia. 

       - Cię robił. - odparł Tsuzuku, klepiąc wałek. 

       - Masz na ryju. - dołączył się Koichi. Chwilę później parsknęli śmiechem przez własny idiotyzm. 

       - Tja... Nic nie rusza. - uspokoił się gitarzysta. Zaraz potem telewizor zadrżał, a na jego ekranie włączył się film. Studnia, a ze studni wyczołgiwała się kobieta. Szła w stronę ekranu, szła, szła, aż ekran zgasł. Słychać było jakby coś spadło z telewizora na podłogę, ale dźwięk zagłuszył drący się Mia.  Ekran zaczął śnieżyć, oświetlając postać w białym prześcieradle z czarnymi włosami osłaniającymi twarz idącą w stronę kanapy. Tsuzuku rzucił wałkiem, na co postać zaczęła krzyczeć. Nagle telewizor zgasł. Kiedy prąd powrócił, rzeczona Samara Morgan właśnie wynosiła z apartamentu telewizor. 

        - Złodzieje! - krzyknął Koichi. Tsuzuku rzucił wałkiem w kobietę, ale już jej nie było. Wróciła się po przedłużacz, odrzuciła celnie wałek, trafiając wprost w czoło pierwotnego zamachowca i zatrzasnęła za sobą drzwi.
        - Nie mamy telewizora… - jęknął Mia.
        - I podpieprzyła nam go cyganka, która wyszła z telewizora w prześcieradle. – dodał Koichi.
        - Ale upiekłem ciasto.  – Tsuzuku wzruszył ramionami.
        - Chodźmy się nażreć. – Mia machnął ręką, odrzucając na tę chwilę wszystkie diety i ćwiczenia.

         Meto zbiegł z telewizorem do tymczasowej bazy. Odgarnął włosy do tyłu i wyplątał się z prześcieradła. Przybił z Zero piątkę. Podniósł telewizor do góry i wykonał taniec radości.
         - Po co telewizor? – zapytał Zero, przejmując urządzenie. Meto prychnął.
         - Okup. Tłuczek. – bąknął perkusista. Wyższy pokiwał z poszanowaniem głową. – Meto mieć pomysł na twoje ludzie.

Godzinę później, apartament D’espairsRay.
       - Tsukasa, gnoju śmierdzący! – wrzasnął Hizumi zdenerwowany.
       - Umyłem się. Czego chcesz?
       - Właśnie w tym rzecz! Teraz śmierdzi cała łazienka! – wokalista złapał się za głowę i zaczął nerwowo ciągnąć się za ciemne włosy. Perkusista aż zanurkował w swojej pasze.
       - Kłamiesz. Nie śmierdzi.
       - Ty po prostu już się uodporniłeś… - jęknął brunet cierpiętniczo. Zapadła cisza. Nie na długo.
        - Ale powąchaj sam! Nie śmierdzi! – Hizumi wywrócił oczami.
        - Daj spokój. Śmierdzisz jak dupa rumuńskiego menela i koniec! – wykrzyczał i zbliżył nos do pachy współlokatora. – O Anielko… Nie śmierdzisz! – przybliżył się ponownie.
        - A może to ty! – podniósł głos Tsukasa i powąchał pachę wokalisty. – Jednak nie.
        - Co tu się… - zdziwił się Karyu, stojący w drzwiach z bezgłowym pstrągiem w dłoni. Patrzył uważnie na kolegów wąchających sobie pachy. Ci podbiegli do niego i obwąchali także jego. Gitarzysta wyrwał się i chlasnął brunetów rybą po twarzach.
        - On śmierdzi. – skrzywił się Tsukasa.
        - Ale rybą. Nie tobą. W łazience wali tobą.
        - Może mi któryś powiedzieć, o co wam do cholery chodzi? – zbulwersował się Karyu i odłożył ryby na blat w kuchni.
          - W łazience się coś wydarzyło. Chodźcie.
Hizumi poszedł w stronę owianego smrodem gnijącego brudu miejsca, a za nim pozostali. Od wejścia uderzył ich obrzydliwy odór. Weszli do środka z zakrytymi nosami i ustami. Wokalista zapalił światło, a w oczy rzuciła mu się pełna czarnej, brudnej wody wanna. Zadrżał. Powoli, najwolniej jak umiał kroczył w stronę prawdopodobnie źródła smrodu. Przez myśli przebiegały mu obrazy ze wszystkich horrorów jakie w życiu oglądał. Spekulował co do dalszych wydarzeń i dawało to przewidywane efekty. W połowie drogi dzielącej drzwi wejściowe i wannę był już do tego stopnia rozdygotany, że Karyu wolał go wyręczyć. Przepchnął wokalistę z całej siły i podszedł do wanny. Hizumi jednak dopadł go i szarpnął do tyłu.
          - Won, ryby głosu nie mają.
Kontynuował dramatyczną wędrówkę. Pochylił się nad wanną, przyglądając się konsystencji cieczy, jaka ją wypełniała. Zdawało mu się, że przez chwilę błysnął mu w niej zarys jakiejś sylwetki. Zmrużył oczy i przyjrzał się jej. Pochylił się niżej. Wtem jasne ręce wyłoniły się z wody i wciągnęły głowę mężczyzny pod powierzchnię. Tsukasa zaczął piszczeć i podskakiwać z przerażenia. Karyu wywrócił oczami i pociągnął za słomkę do napojów wystającą w pewnym miejscu z wody. Chwilę później wyłonił się z niej człowiek. Umazany szlamem i jakąś inną kleistą substancją. Uderzył Karyu w twarz i wybiegł w popłochu z mieszkania, po drodze zabierając telewizor.
          - Pierdolone cygany! – warknął gitarzysta. Wybiegł przed mieszkanie, ale było już za późno. W tym samym czasie na wycieraczce naprzeciwko stał Mia.
          - Znajdę cię i zabiorę ci ten telewizor. Słyszysz?! – krzyczał blondyn, popijając z kieliszka sok pomidorowy zmieszany z wódką.
          - Chwila… Wam też ukradli? – zwrócił się Karyu do jednego ze znienawidzonych sąsiadów.
          - Też? Też był u was jakiś psychol i zarąbał wam telewizor?
          - Tak! I bawił się w rekonstrukcje horrorów.
          - Zemsta będzie słodka. Co powiecie na małą kooperację? – uśmiechnął się gitarzysta D’espairsRay do kolegi z Mejibray.
           - Brzmi nieźle. – blondyn odwzajemnił uśmiech.

__________________________
Przybywam z dwustrzałowcem, jej!

W sumie to nie mam nic do powiedzenia, prócz tego że bardzo miło czyta się komentarze. Zachęcam do przejrzenia dotychczasowych obywateli Psychiatryka.



Jak by kto chciał, to w sekcji "Dział Reklamacji" pod Tablicą informacyjną jest link do mojego profilu na fb. Chętnie poznam nowych ludzi, zapraszam do zapraszania ^-^ 



                                                                   No, z niektórymi chętnie pojadę na obóz :D
       

3 komentarze:

  1. Pierwsze zdania, a już się krztuszę własnym śmiechem.
    Ten pomysł na...mocno niecywilizowanego (no nie wiem jak to inaczej nazwać. XD) Meto jest genialny~! To samo z Zero. XD Znowu śmiałam się jak wariatka. XD Wizja Tsukasy nie lubiącego kąpieli też mnie rozwaliła. ;D A ,,Samara'' kradnąca telewizor... szczęka mnie teraz boli XDDD I telewizor jako zakładnik. XD
    Żeby wymieć wszystkie genialne momenty musiałbym zrobić po prostu streszczenie tego opowiadania.
    Cudownie jak zawsze, sposób w jaki piszesz i pomysły są świetne ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Hohohoh, to chyba moje ulubione opowiadanie z dotychczasowych ;)
    Może to zasługa tego, że mam dziś wyjątkowo dobry humor, ale strasznie mnie to rozśmieszyło i pierwszy raz śmiałam się jak głupi do monitora.
    Kreacje postaci są jak najbardziej na plus. Im dłużej patrzę na Meto (a ostatnio oglądam jego zdjęcia całkiem często), tym bardziej myślę, że zachowanie, jakie występuje w Twych tworach, pasuje do niego.
    Good job!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cygany X'DDDD LEJE XD Krztuszę się własnym śmiechem, lol. To jest piękne! :'D

    OdpowiedzUsuń

Skoro już to czytasz, może byłoby warto coś po sobie zostawić? :D