wtorek, 7 kwietnia 2015

Dir en... Banane? (I)

      - Etto… To jak nazwiemy nasz zespół? – zapytał Kaoru leniwie mieszając swoją kawę.
      - Nie wiem… O, zobacz. Tam siedzi Niemiec, Francuz i Anglik! – niski mężczyzna wyprostował się, usłyszawszy języki, które udało mu się rozpoznać  i wskazał dyskretnie palcem „Międzynarodowy Stolik”.
      - Stary, jesteś świetny! – rozradował się wyższy i z hukiem wstał od stołu. Pognał w kierunku obcokrajowców.
      - Ale…  - Tooru zastygł z uniesioną ręką. Wzruszył ramionami, zabrał kawę i podążył za przyjacielem.
      - A więc powiedzcie pierwsze słowo w waszym języku, jakie przyjdzie wam na myśl. – mówił wyższy łamanym angielskim, szczerząc  się do Europejczyków.
      - Die Banane!
      - La banane?
      - Banana?
      - Ech… Nie o to do końca chodziło… Coś krótszego i prostszego?
      - En…
     - Dir!
     - Grey. 
     - O, lepiej. O bananach będziemy pamiętać, dzięki!


      - Banane en Grey?
      - Dir en banana?
      - DIR EN GREY, IDIOCI!

       I tak oto zaczęła się cała ta historia. Historia niezbyt błyskotliwych wokalisty i gitarzysty, chcących wsadzić banana nawet w nazwę własnego zespołu oraz niewiele odróżniającej się od nich pod tym względem reszty.  I tak oto zespół ten po latach działalności przygotowywał się do trasy po Europie. I nie, wcale nie zespół Aspergera, Downa, czy też Turnera, choć pierwsze wrażenie po przeczytaniu wstępu tak mogłoby wyglądać. Najzwyczajniej w świecie, kolejnego pięknego dnia, Shinya, Kyo, Die, Toshiya i Kaoru odbywali rutynową próbę.
      - Merci! – skłonił się lider, kończąc próbę. – Zaraz wrócę! – oznajmił nie przestając mówić z francuskim akcentem. Zamknął za sobą drzwi. 
      - Od kiedy on już tak…? – zapytał Shinya, odkładając pałeczki.
      - Ee… Miesiąc temu przykleił sobie tego wąsa, a mówi tak chyba od tygodnia. – odpowiedział Die drapiąc się po głowie. Lider-sama bowiem, zaczął czuć się Francuzem odkąd ustalono przebieg trasy koncertowej. Stwierdził, że francuski wąsik będzie mu pasował, a gdyby dodać do tego nieco słówek z języka miłości… Ce magnifique. Efekt był jednak taki, że biedny Kaoru stał się obiektem drwin.
      - Dobra, trzeba trochę tu dzisiaj ogarnąć. – rzeczony obiekt drwin ponownie zjawił się w sali razem z… Wielką bagietką. 
      - Tak, tak, możesz nam tylko powiedzieć, po jaką cholerę… - zaczął Toshiya, nieco zaskoczony nową towarzyszką przyjaciela.
      - Milcz, szarlatanie i wynieś śmieci!
      - Dlaczego znowu ja?! – oburzył się ciemnowłosy.
      - Bo jesteś basistą. – Kaoru machnął bagietką i rozsiadł się w fotelu.
      - Kiedy osrał mnie ptak powiedziałeś to samo. – basista zaplótł ręce na piersi i spojrzał się z irytacją na lidera.
      - Nie widzisz związku? – otrzymał w odpowiedzi. Prychnął i wywrócił oczami.
      - Dobra, wyniosę z tobą te śmieci. – mruknął Shinya i podniósł głowę, uderzając nią o jeden z talerzy perkusyjnych. Zaklął pod nosem.
      - Shin, zrób tak jeszcze raz! – Kyo wyprostował się rozentuzjazmowany.
      - Bawi cię to, hobbicie?
      - Nie wiem czy mnie bawi, ale takiego dźwięku mi brakowało do intro nowego numeru… Możesz z łaski swojej powtórzyć? – Die umierał ze śmiechu, podczas gdy biedny Tooru nie miał zielonego pojęcia, o co chodzi. Bez przerwy gapił się w ekran swojego smartphona, grając w Słodki Flirt.
     - To, że jestem perkusistą, nie znaczy że będę napieprzał dla ciebie głową w gary.
     - Głową? – wokalista roześmiał się. – Shin-chan, chyba będziemy stosować nowe techniki gry. 
     - Chyba trzecią nogą… - warknął Shinya, za co Kaoru rzucił w niego bagietką.
     - Uspokoicie się w końcu i wyniesiecie te śmieci?
     - A ty nie możesz? – zapytali chórem Toshiya i Shinya ze zdenerwowaniem w głosie.
     - Ja muszę zjeść w końcu śniadanie. 
     - Rzuciłeś nim we mnie…
     - Antoinette? Nie, co ty, jej bym nie zjadł. – gitarzysta pokręcił głową i zaczął grzebać w kieszeniach skórzanej kurtki w poszukiwaniu czegoś zdatnego do spożycia. 
     - Antoinette? Chcesz nam powiedzieć, że nazwałeś bagietkę Antoinette? – blondyn spojrzał się na wypieczone na złoty kolor pieczywo, które trzymał w ręku.
      - Nie rozumiesz. Antoinette nie jest zwykłą bagietką. Antoinette nie jest tylko bagietką.
      - A czym niby? – perkusista zaczął podrzucać, jakby nie patrzeć, bagietkę.
      - Oddaj mi ją. – Kaoru obrzucił go nienawistnym spojrzeniem.
      - Die, a ty? Co o tym sądzisz?
      - Kyo chyba puścił bąka… - bąknął gitarzysta z degustacją wypisaną na twarzy. Shinya wzdychając, wywrócił oczami i odrzucił Antoinette jej właścicielowi. Złapał w rękę worek ze śmieciami, drugi podając basiście. Wyszli za drzwi. 
      - Czasami się zastanawiam… Co ja tutaj robię… - mruknął pod nosem ciemnowłosy. Nie uzyskał odpowiedzi. Shinya doskonale go rozumiał. To on był dręczony jako pierwszy, ale znudził się, jakby nie było, starszym kolegom. Wszystko przeszło więc na biednego basistę. Wiadomo jednak, że najlepszych przyjaciół miesza się z błotem, by okazywać im miłość. 
      - Wiesz co mu odwala? – zapytał blondyn, gdy pokonywali kolejne stopnie w dół. 
      - Kryzys wieku średniego. – zaśmiał się basista. Kaoru ostatnio robił dziwne rzeczy. Gdy skacowany Die biegał do toalety, latał za nim i dobijał mu się do drzwi, błagając by go wpuścił i dał ze sobą porozmawiać. Jak można się domyślić, drugi gitarzysta nigdy mu nie otworzył. Dodatkowo, lider pisał pamiętnik. Zamykany na kłódeczkę, różowy zeszycik, do którego nikt nigdy nie zaglądał. Po pierwsze – każdy się bał, po drugie – nikogo raczej nie interesują miłosne rozterki Niikury.
      Raczej.

- A co ty na to, żeby ten jego zeszycik… No, pożyczyć na kilka dni?
- No, no, Shin… Kusząca propozycja. – basista ucieszył się i wrzucił worki ze śmieciami do blaszanego kubła.

_______________________________________

Oto taki mały wstęp. Co prawda, krótki. Ale, ale! Będzie tego więcej i będzie częściej. Z pewnością.
Co będzie w uroczym pamiętniczku? O tym w następnej części ^^

3 komentarze:

  1. Pomysł na blog ciekawy, mam nadzieję, że zdobędziesz czytelników. Mnie już zdobyłaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Heeey, obserwuję bloga, czemu tak długo nie ma notki? ;c Błagam, powiedz, że nie zawieszasz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Notka w trakcie pisania ^^ Ostatnimi czasy wena nie była dobrą przyjaciółką, ale skutecznie zmotywował mnie twój komentarz :) A więc do... przeczytania, napisania... :D

      Usuń

Skoro już to czytasz, może byłoby warto coś po sobie zostawić? :D